17.06.2013- wstaliśmy rano o 4:15 i ruszyliśmy z hotelu na lotnisko Chopina w Warszawie, gdyby nie fakt, że nie skręciliśmy w jedną drogę i
musieliśmy okrążyć przez to kawał Warszawy bylibyśmy w 10minut na miejscu. Nadałam swój bagaż, pożegnałam się z kim miałam się pożegnać i poszłam do check-in'u. Oczywiście
zapomniałam wyciągnąć laptopa z podręcznego bagażu i musiałam dwa razy przejść przez bramke. O 7:00 wyleciałam z Warszawy, po 5minutach usnełam i obudziły mnie
ogromne turbulencje, w życiu takich nie przeżyłam, myślałam, że nie przeżyje :D Lot trwał 2godziny. W Paryżu miałam godzine na przesiadke do Salt Lake City, stanełam w ogromnej kolejce i czekałam na spotkanie z pracownikiem służb emigracyjnych.
Zostałam zasypana pytaniami czy aby na pewno nie przewożę broni, czy nikt nie dał mi niczego do przekazania w USA, czy aby na pewno sama się sama spakowałam, itd.. Usiadłam w samolocie i zaczęła się ulewa,
samolot nie miał pozowlenia na start, więc siedzieliśmy ponad godzine i czekaliśmy aż przestanie padać.
Obok mnie siedział włoch, po jakichś
2godzinach już był po 5 piwach, ale na moje szczęście poszedł spać i obudził się 3godziny przed lądowaniem-trzeźwiutki. Po 9 godzinach doleciałam do Salt Lake City. W SLC miałam odebrać swój bagaż,
nie było go. Po 45minutach latania od Seciurity do obsługi AirFrance dostałam kosmetyczke ale nie wiedziałam gdzie jest mój bagaż (najprawdopodobniej został w Paryżu). 1,30h lotu i wylądowałam w Bozeman, tam już dowiedziałam się, że
mój bagaż znajduje się w Mineapollis! i dostałam drugą kosmetyczke... (i drugą koszulkę SkyTeam'u). Kiedy rezerwowałam pokój w hotelu z odbiorem z lotniska, dostałam informacje, ze muszę podejść do lotniskowego telefonu, wybrać 8 i zawiadomić hotel, że doleciałam żeby kogoś po mnie wysłali.
TELEFON NIE DZIAŁAŁ!!!!! Byłam już mega zmęczona i zdenerwowana. Znalazłam telefon na monety, ale
nie miałam monet. Poszłam do sklepu z pamiątkami, rozmieniłam 10$ i zadzwoniłam do hotelu- transport był po 15 minutach. Zameldowałam się w hotelu i poszłam na zakupy do Walmart'u. Musiałam przejść przez 5pasmową jezdnie, niby żaden problem, nacisnełam guzik i czekałam na zielone. Uwaga zielone! No to idziemy,
po 2 sekundach światło zamieniło się na czerwone i samochody startowały a ja byłam w połowie drogi... Z powrotem już przebiegłam przez ulice, zielone światło świeciło się przez 2,5sekundy. O 6 rano wstałam, pojechaliśmy na śniadanie do Burger Kinga, pozniej wyrobić Social Seciurity Number i ruszyliśmy do Yellowstone. Wieczorem przyjechał mój bagaż. W pełni szczęśliwa mogłam iść spać.
18.06.2013- obudziłam się o 4 rano, dalej nie jestem przyzwyczajona do strefy czasowej w USA, o 7:30 poszłam zjeść śniadanie, o 8:30 na szkolenie i orientation, i lunch. Po wszystkim poszłam na spacer zobaczyć Grand Canyon of Yellowstone. Jest przepiękny! Na zdjęciach może tego nie widać za dobrze bo zdjęcia które widać były robione moim telefonem komórkowym, dzisiaj naładuje aparat i będzie lepiej. Później pobiegałam po Canyon Village, kupiłam sobie wielki kubek z łosiem i napisem Yellowstone w gift shop'ie i wróciłam do pokoju. Załatwiłam kilka spraw, zjadłam kolacje i mogę iść spać. W PL jest 3 w nocy, u mnie jest 19 a ja zasypiam na siedząco.